Ogólnie słabo, ale najgłupszym elementem filmu była zdrada Bookera. Nie miało to kompletnie sensu. Naprawdę nieśmiertelny 200-letni gościu zdradza swoich kolegów, bo chce pomóc swojej koleżance umrzeć (tylko, że ona chyba jeszcze nie wie, że chce umrzeć). A gdy dowiaduje się, że ona rzeczywiście staje się śmiertelnikiem zaczyna się obwiniać, że ona umrze przez niego.
Sporo głupich wątków.
Przypominam że ten film został nakręcony na podstawie komiksu , więc nikt tu " nie tworzył" postaci , one już były .
chodziło mi oczywiście o "scenariusz" tej historii, obojętne czy na podstawie książki, filmu czy baletu mongolskiego
Ten film jest pozbawiony większego sensu. Podciągnąłem ocenę do 4, bo nie był źle zmontowany, a sam motyw można było ciekawie rozwinąć i jakiś potencjał w pomyśle tkwi, jeśli chodzi o kino komiksowe dla najmniej wybrednych, ale nie oszukujmy się, ten film da się szybko zapomnieć.
Ona chciała mieć możliwość śmierci tylko nie w taki frajerski sposób, a on spanikował, że tylko ona umrze i będzie musiał żyć dalej bez niej przez swoje niefrasobliwe działanie. Zresztą wiadomo, że przed ostatecznym samobójstwem chcieliby pozałatwiać jakieś sprawy czy pożegnać się a nie tak nagle jedno z nich sobie umiera.
Przepraszam, ale chciałem zadać trochę nietypowe pytanie: czy ten film jest też dla "starszej" widowni? Tzn. tak pow. 30 lat, a nawet starszej ;-)
Mam po prostu już dość tych wszystkich Avatarów, Avengersów, Interstellarów, przybyszów z Anteroidy, walczących mieczami świetlnymi (pewnie już się na takie miecze nie walczy), itp. Mają one w okol. 8, młodzież się tym zachwyca (ma prawo!), a dla mnie to tandeta.
Nawet postulowałbym taką wzmiankę na FW ;-) Oszczędziłoby to wielu frustracji.
Oczywiście - uprzedzam uwagi ;-) - "starsza" osoba może mieć ochotę i taki film obejrzeć, ale wtedy wiem w co wchodzę.
Uwaga kolejna - nie mylić z Matrixem I ;-)
Z góry dziękuję za odpowiedź :-)